STARE DZIEJE, PODROŻ SENTYMENTALNA, ZOBACZCIE JAK BYŁO KIEDYŚ
Już minął tydzień od tajskiego spotkania (nawet śnieg zdążył się pojawić w tym czasie), a ja pamiętam to, jakby odbyło się wczoraj. Super ekipa, rodzinna atmosfera, zapał do nauki, tajskie aromaty i niewyobrażalna energia połączona z pasją tworzenia arcydzieł kulinarnych w kuchni.W domowym zaciszu pięknej posiadłości niedaleko Warszawy znalazło się 7 wspaniałych, ich mała gromadka dzieci i ja. Mieliśmy ambitny plan ugotowania 7 tradycyjnych potraw tajskich, który zrealizowaliśmy w 100 procentach. A nawet w 200, gdyż niespodziewanie dołożyliśmy starań i potraw. Uczyliśmy się zasad gotowania, doboru tajskich przypraw i podstawowych naczyń i „narzędzi”, które wykorzystuje się do gotowania tajskich potraw. Sprawdzaliśmy, które sosy i produkty dostępne w Warszawie warto zakupić, a których należy się raczej wystrzegać.
Na nasze menu warsztatowe składało się:
Green curry
Morning glory
Pad Thai
Smażony ryż z ananasem i orzechami nerkowca
Red Curry z Tofu, warzywami i mlekiem kokosowym
Tom Yum Soup
Sałata z mango i krewetkami w sosie Teryiaki
Kulki kurczakowe z mlekiem kokosowym
Wywar do potraw z kuchni tajskiej (z kurczaka)
Dołożyliśmy:
Krewetkowy wywar do potraw kuchni tajskiej,
Dip tajski do kulek kurczakowych BANGKOK
Zupę TOM KHA
Każdy uczestnik wybrał sobie swoją potrawę z prezentowanego menu i począwszy od przygotowania składników, aż po podanie na talerzu z namaszczeniem oddał się uciechom zarówno cielesnym jak i duchowym przy gotowaniu tajskich specjałów. Jestem pewna, że Budda był z nami tego dnia. Najpiękniejszym finałem takiego spotkania jest pałaszowanie przygotowanych potraw. Ekipa zdolna więc uczta była wyborna. Ich pociechy czynnie brały udział w zabawie w gotowanie: kroiły, mieszały, a nawet cierpiały podczas jedzenia ostrej, krewetkowej zupy Tom YUM. Oczywiście odradzaliśmy im spożycie zupy, która potocznie mówiąc „kopie Cię w tyłek”, ale odmówiły przywileju w imię zasady: skoro gotujemy razem to i jemy RAZEM. A mówią, że ta dzisiejsza młodzież taka zwyrodniała. Prawdopodobnie chłopaki nie miały więcej niż 9 lat, ale przecież dzieci dzisiaj szybciej dorastają.
To cudowne móc znaleźć się w tak wyśmienitym gronie przyjaciół, którzy mają chęć i wolę nauki nowych połączeń kulinarnych, a także w towarzystwie aromatów i smaków z mego, ukochanego kraju. Podobno, gdy uczeń jest gotowy, to pojawia się nauczyciel. To największy zaszczyt w kuchni jakiego dostąpiłam – możliwość podzielenia się wiedzą i doświadczeniem ze świata… i ze światem….
Brak komentarzy